Biltentown - miasto grzechu i rozpusty przez większość nazwana. Brudne miasto, gdzie bieda i głód są u podnóży miasta, a dalej, gdzie wzrok ludzki sięga jest rozpusta i bogactwo, gdzie ludzie zaczynają życie na zupełnie innym poziomie. Kawior i Homary są podawane w pięciogwiazdkowych restauracjach częściej niż woda do picia. Miasto, gdzie co chwile jakiś biznesmen ginie w nieznanej przyczynie, gdzie w slamsach dochodzi, co nowych gwałtów i zamieszek, gdzie więcej widziałem trupów niż zakład pogrzebowy. Miasto pachnące spalinami, seksem i papierosami. Miasto te do których nie chcesz się zapuszczać, to jest to miasto, które pokazują w telewizji jako biedne i żeby ludzie z innych krajów cieszyli się, gdzie mieszkają. To jest miasto, które się rano kocha, a wieczorem nienawidzi, jest to moje miasto i moich ludzi. Nazywam się Mira i jestem przywódcą grupy walczącej z przestępczością. Nazywamy się Hunters Wind czyli Łowcy Wiatru.
Hunters Wind . . . Łowcy Wiatru . . .
Jesteśmy szybcy. Pokonujemy setki kilometrów biegiem. Potrafimy dobiec nawet do aut, startujących samolotów, znamy się na jeździe konnej, autem. Jesteśmy silni, sprytni i wierni naszym ideom. Zostaliśmy stworzeni, żeby chronić ludzkość od zła i niegodziwości. Jesteśmy na usługi swoje i jedynie czasem pomagamy bogaczom z powodu zarobku. Dla biedaków jesteśmy dziwadłami, które nie powinny żyć, boją się nas i tego, co potrafimy. Natomiast bogacze chętnie zrobili by nas swoje roboty, sługusów swoich, którzy byli by na każde jego wezwanie, ale my jesteśmy nieustraszeni. Nie podamy się i nigdy nie będziemy zgadzać się z ludźmi. Byłem pierwszym Łowcą i pamiętam dobrze po, co zostałem wyszkolony. Nie dla bogaczy, nie dla biednych tylko po to, żeby świat był spokojny i mógł realnie funkcjonować, nie mamy go zmieniać, a ulepszać. Choć czasem czujemy się jak zwierzyny, a nie jak łowcy. Czasem po prostu jesteśmy opuszczeni, ale sami wybraliśmy taki los. Nikt nas do tego nie zmuszał. Łowca to nie zabawa, to wyzwanie, którego tylko nieliczni się podejmą.
- Mira czas ruszać - Młoda brunetka o imieniu Ven jest jedyną dziewczyną w łowcach. Aż dziwne, że jej nie chciałem przyjąć, świetnie sobie radzi, czasem lepiej niż chłopcy. Ven jest wysoką brunetką o ciemnych oczach, jest magiczna, jak by wyciągnięta z książki. Nasza Królowa dolin i gór, jedyna w swoim rodzaju.
- Ven zaraz zejdę - odpowiedział z lekkim uśmiechem i wróciłem do obserwowania swojego miasta. To moje miasto na pewno. Porwałem swoją czarną marynarkę z krzesła i ubrałem okulary wychodząc z pokoju. Drzwi metalowe się za mną zamknęły z głośnym uderzeniem.
Krypta Łowców, którą nikt nie wie, gdzie się znajduje. Jest z metalu, wielka i bardzo solidna zrobiona cała z metalu. Nie wiadomo, gdzie się znajduje. Tylko Łowcy wiedzą i tylko oni mogą to zdradzić, ale w ich prawie, krypty nie wolno zdradzać. Krypta składała się z kuchni, jadalni, łazienki, gabinetu Miry, sześć pokoi na górze i pokoju dziennego. Pokój dzienny był dużym pokojem w którym było z siedem kanap o kolorze krwistej czerwieni, wielki, plazmowy telewizor na połowę ściany. Mały stolik na przodzie, drewniana podłoga i pełno poduszek, a obok stał stół bilardowy idealnie pod świetlany. Z powodu tego, że w Krypcie mieszka czterech młodych mężczyzn w wieku od dwudziestu do dwudziestu pięciu, nie dziwne, że dom wygląda jak pobojowisko i to w dosłownym tego typu znaczeniu. Obok pokoju dziennego, a tak właściwiej to pod nim znajdowała się kuchnia do której zjeżdżało się po metalowych rurach. Kuchnia niczym wielkim się nie wyróżniała, była zwyczajna, a obok niej jadalnia z wielkim stołem zrobionym z buku i krzesła, które często były wymieniane z powodu kłótni panujących u łowców i rzeczy codziennego użytku bardzo szybko się niszczyły.
W pokoju dziennym zgromadzono wszystkich zainteresowanych. Na kanapie siedział młody blondyn, najmłodszy ze wszystkich . Nazywał się Calin i był seksownym Włochem, siedemnastolatek sprawdzał się fizycznie, ale jeszcze był szczeniakiem i nie potrafił podejmować dorosłych decyzji. Obok niego siedział w okularach Mat, miał wyraźnie zarysowane kości szczęki i był tak zwanym mózgiem w Łowcach. Po za sprawnością fizyczną do tego znał się na wszystkich oprogramowaniach i całym świecie informatycznym. Przy ścianie opierał się wysoki facet, niesamowicie umięśniony z raną na policzku po ostrym narzędziu. Facet nazywał się Klemens, nie był zwykłym osiłkiem. Potrafił podnieś auto jedną ręką i zatrzymać swoją masą ciała pociąg. Był on dość inteligentny i dobrze było z nim rozmawiać, ale jednak siła to był jego atut. Do nich dobiegł Frans. Niski chłopak o rudych włosach i zielonych oczach z francuskim akcentem. Chłopak był świetny do różnych kryjówek, wszędzie wszedł i wszystko otworzył, wytrych grupy.
- Mam nadzieje, że się . . . uff nie spóźniłem - odpowiedział sapiąc lekko.
- Rzuć papierosy Frans - Odpowiedziała Ven siadając na czerwonym fotelu.
- Śpieszyłem się - odpowiedział
- Gdzie Mira? - spytał opierając się prawym ramieniem o fotel Ven.
- Pewnie wpatruje się w zdjęcie Sashy - Zaśmiał się blondyn odpalając papierosa marki ,,Lithg Marker" w zielonych paczkach.
- Celin bo zaraz udławisz się tym papierosem - odpowiedział Mira otwierając teczkę w swoim Iphonie i przeglądając zadania do wykonania.
- Wybacz szefie - odpowiedział najmłodszy chowając dumę do kieszeni.
- Jest zadanie. Ruszamy na obrzeża - Odpowiedział, a wszystkim od razu uśmiech się rozszerzył na ich twarzach.
Okey, teraz będzie coś, czego nie lubię robić. Ale może od przyjemniejszych rzeczy - to tło jest zajekurwabiste! No po prostu zakochałem się xd O fabule i etc. napiszę Ci pod 2 rozdziałem, ale teraz muszę Ci napisać o czym innym.
OdpowiedzUsuńBłędy. Zaczynasz, więc robisz błędy. Sam nie jestem lepszy, ale chciałbym zwrócić Ci uwagę na parę rzeczy. W końcu warto wiedzieć, co poprawić i na co zwracać szczególną uwagę, nee? xd
A więc - to jest pierwszoosobówka czy trzecio? Bo raz widzę odnośnie Miry (btw - piękne imię) "odpowiedział", a za chwilę "powiedziałem". Mira to główny bohater, tak? Musisz na niego zwracać szczególną uwagę. Bardziej widzę ten tekst jako pierwszoosobówkę, więc pamiętaj o tych końcówkach.
Dalej - odmiana przez przypadki. To znaczy tak mi się zdaje, że to jest to. W niektórych wyrazach brakuje odpowiednich końcówek, przez co można się zgubić i nie wiedzieć o co chodzi.
Powtórzenia. "Był (...). (...) był (...)" Troszkę za dużo "był" xd Ale z "był" chyba każdy ma problem na początku (patrz moje pierwsze rozdziały). Wiem, że na początku może być ciężko zastąpić to innym wyrazem, ale z czasem będziesz się dziwił, że potrzebowałeś kiedyś tak często tego słówka. Nie wiem jak Ty, ale ja byłem uczony, że zanim powtórzy się dany wyraz musi być co najmniej jedno zdanie przerwy. Czyli byłoby:
"Przy ścianie opierał się wysoki facet, niesamowicie umięśniony z raną na policzku po ostrym narzędziu. MĘŻCZYZNA nazywał się Klemens, nie był zwykłym osiłkiem."
Nie ingeruję więcej w to zdanie, gdyż jest to Twój styl pisania i nie chcę niczego napisać po swojemu. Chciałem tylko zwrócić Ci uwagę na to, że słowo "facet" zostało użyte dwa razy właściwie obok siebie i jest to błąd.
Co tam jeszcze było... A, wiem!
Pleomazmy, czyli zbędne powtórzenia. Inaczej tak zwane "masło maślane". Po co piszesz, że Ven była brunetką, skoro dwa zdania wcześniej napisałeś o tym? Nie potrzebne to xd
I jeszcze jak postać zwraca się po imieniu/ksywce do innej postaci, to używamy przecinka. O takie coś mi chodzi:
"- Wybacz, szefie"
"- Rzuć papierosy, Frans"
Ale nie piszemy już:
"Gdzie jest, Mira?"
Dlaczego nie? Bo nikt nie zwraca się bezpośrednie do niego.
Mam nadzieję, że nie przyjmiesz tego jako wypominanie błędów. Po prostu chciałem Ci powiedzieć. co musisz poprawić, aby żadna istotka nie zheciła Cię kiedyś za błędy. Poza tym, okazuję w ten sposób swoje wsparcie w pisaniu xd Ja osobiście uwielbiam, gdy ktoś wypisuje mi błędy ^^ Chociaż później mam rozrywkę podczas poprawiania tekstu i moje oceny z polaka powędrowały w górę, ponieważ w końcu zacząłem rozumieć gramatykę xd
To ja spadam czytać dalej, bo zainteresowałeś mnie ^^