poniedziałek, 5 stycznia 2015

Rozdział I

     Obrzeża - Żaden śmiertelnik się tam nie zapuszcza. Bagniste tereny, pachnące siarką i jedyne, co tam znajdziesz to wysokie budynki po starych elektrowniach z 2030 i słupach energetycznych. Miasto chroni przed mutantami linie wysokiego napięcia, która jest wysokości na dwa metry i wszystko, co dotnęło Lini zmieniało się w pieczonego kurczaka. W dzień linie nie były włączane, ale w nocy na obrzeża przychodziły różne stworzenia.
         Łowcy skakali, co drugą wysepkę, żeby nie dotykać tego śmierdzącego szamba. Znakiem rozpoznawczym ich były czarne, dżinsowe spodnie, biała koszula, czarne krawaty i czarne marynarki. Buty ich były czarnymi tenisówkami z białym, gumowym paskiem przy podeszwie. Każdy, kto widział tak ubranego człowieka, wiedział, że to Łowca.
        - Mira i co teraz? - spytała Ven, która jako jedyna kobieta miała szczególne prawa i szczególnie była traktowana.
         - Załóżcie okulary szukamy Scrolsów -Wszyscy założyli na nosy najnowszej regeneracji okulary z czarnego złota, które pokazywały cały obszar i wykrywały mutanty. Scrolsy to wielkie w szerokości na dwa metry czarne pająki, które mają wścieklice i atakują wszystko, co napotkają. Parę osobników nie wróciło na dzień do swoich krypt i teraz Łowcy muszą zabić je zanim przedostaną się do miasta.
       - Obrzydliwe stworzenia. Mam ciarki jak pomyśle o ich pyskach nasączonych pianą - Podsumował Celin, który jak każdy, Włoch lubił rzeczy ładne i pięknie pachnące.
       - Widzę jednego - Powiedział Mat i przybliżył pomiar swoich okularów ze 100 do 200.
        - Podaj namiary Mat? - Poprosił go Mira. Obszar był wielki i znalezienie pająka, który stara się ukryć przed słońcem jest trudne.
         - 12 B i z . . . 50 stóp na przód - Ciemny blondyn od razu nastawił okulary i dostrzegł teraz wygłodniałą bestie.
          - Jest głodny trzeba uważać - Odpowiedział Klemens przypatrując się rozwścieczonemu mutantowi.
          - Ta . . . Kurwa! - Nagle usłyszeli strzał i na Celina poleciała zielona maź. Był w niezłym szoku.
          - Wybacz, że nie krzyczałem ,,Uważaj", ale to mogło wystraszyć mutanta - Mira dobrze znał ten głos. W końcu był w nim zakochany. Zdjął okulary i spojrzał na . . .
           - Sasza - Powiedział cicho jak by sam do siebie, nie wierząc, że stoi przed nim.
    Sasza młody chłopak, jak sam siebie nazywa jest samotnym wilkiem i nie chce dołączyć do Łowców, chociaż Mira mu proponował dołączenie. Ubrany najczęściej był w spodnie moro, buty czarne, aż za łydkę zrobione z śliskiego materiału, żeby każda substancja spływała po tym jak po maśle. Biała koszulka i kurtka w formie kamizelki. Na dłoniach miał rękawiczki bez palców wykonanej ze skóry. Jego włosy były iście ścięte modnie. Przy lewym uchu najkrótsze włosy i coraz wyżej były dłużę. Przy przedziałku nawet do 8 centymetrów. Po lewej stronie natomiast miał długie włosy, które stopniowo opadały mu na ramie. Miał tak włosy białe jak mleko z lekko puderkowo różowymi końcówkami.
       - Mira, przyjacielu wybacz, że nie dzwoniłem, ale dopiero wczoraj wróciłem do domu z polowania - odpowiedział wyciągając do niego ręce, żeby go przytulić. Ciemny blondyn od razu przytulił chłopaka zaciągając się cicho jego zapachem .Cynamon i siarka, mógł by go wąchać codziennie.
          - Dobrze, że byłem w pobliżu, bo by z ciebie makaroniarzu została plama i nie było by, co zbierać. Mama mia! -Zaśmiał się wyjmując z kieszonki przy pasie nabój z środkiem wybuchowym. Załadował do nowoczesnego Kalibru 16. Była to broń o długiej  lufie w kształcie bumerangu i drewnianym uchwycie. Po lewej stronie było kółeczko, które przybliżało cel pokazując go, wyraźnie. Można tą broń porównać do snajperki wręcz.
           - Bardzo śmieszne, po prostu byłem nie uważny - Celin założył ręce na piersi odwracając wzrok.
             - Porozmawiamy o tym w Krypcie - odpowiedział Mira, który czuł wielki wstyd przed Saszą, że jego chłopiec tak go skompromitował.
      Celin zamknął się obrażony dalej nie dyskutując.
                - Sasza, co tutaj robisz? - spytała Ven zakładając ręce na piersi.
                 - A co mogę robić na obrzeżach? Dostałem zamówienie na 100 odnóży Scrolsów. Czyli muszę ubić 13. Jak na razie mam ubitych 6, z tym tutaj to będzie 7 - pokazał na zmasakrowane zwłoki mutanta.
                 - Masz jeszcze jakieś zamówienie? - spytał zaciekawiony Frans odpalając papierosa.
                  - Tak, mam zebrać 50 jaj wywern, co jest trudne, bo samice wywern siedzą w legowisku, oraz jakieś 80 skrzydeł małych wywern, co też jest cholernie trudne, bo małe wywerny są z matką w legowisku.
                - To musisz jakimś mięsem zachęcić wywerny, żeby odeszły od legowiska, bo walka ze wszystkimi to nie ma sensu.
                  - Możemy ci pomóc - Przerwał szef Łowców wypowiedź rudowłosemu chłopakowi. Nagle wszyscy spojrzeli na Mire, uważając, że ta miłość do biało włos ego wpędzi ich, kiedyś do grobu.
                 - Tak? Wielkie dzięki. To jutro może? Kiedy zegar na ratuszu wybije drugą trójkę, co? - spytał, a Mira żywiołowo pokiwał głową zadowolony, że znowu go zobaczy.
                 - Dobra Sasza pozbieraj odnóża bestii za nim się przeterminują, a my idziemy dalej - Klemens pociągnął ciemnego bruneta za ramie idąc dalej i zakładając drugą ręką okulary na nos.
       Szli tak dłużą chwile i nikt się nie odzywał.
             - Co jest? - spytał najważniejszy członek Łowców.
             - Nic! - odpowiedzieli wszyscy zgodnie głośnym krzykiem. Nikt nie chciał denerwować szefa, że mają dość wykonywania pracy za Sasze, bo Mira jest w nim zadłużony po uszy od dłuższego czasu.
              - Dajcie spokój, będzie fajnie. Wyszalejecie się - Brunet wiedział o co wszystkim chodzi i starał się to wszystko jakoś załagodzić, chodź łatwo nie było.
              - Mira, my mamy już dojść załatwiania za niego roboty - Odpowiedział Mat, który był najbardziej odważny z całej piątki.
              - No, ale sami ostatnio mówiliście, że nic się nie dzieje, to znalazłem wam zajęcie - odpowiedział.
               - Nie, to ty znalazłeś sobie zajęcie. Patrzenie w zielone oczy Saszy - stwierdził Celin, który wcale nie narzekał na brak nudy. Brunet zmrużył oczy i już chciał nakrzyczeć na najmłodszego, ale przerwało ich dyskusje atak pająków.
               - Zaraz do tego wrócimy - odpowiedział brunet i wyjął z kieszeni pistolet i wymierzył strzelając pierwszy w monstrum. Ustawili się w kółko plecami do środka i strzelali do pędzących bestii, które sprytnie omijały strzały  - Mat do środka zrób barierę zaraz do nas dobiegną!
                - Robi się szefie - Okularnik wszedł do środka i ukucnął otwierając swój przenośny komputer i wpisał kod na barierę ochroną. Pająki wpadły na bramę, ale odskoczyły od niej. Z ich pyska leciała piana. Sapały i były cholernie głodne.
          - Szefie, co robimy? - Spytał Frans, a Mira się zastanowił.
          - Ven masz bombki? - spytał brunet, a dziewczyna wyjęła z kieszeni dwie małe bombeczki o kolorze czerwieni.
          - Proszę szefie - mężczyzna wziął dwie bombki z zgrabnej dłoni dziewczyny i podał drugą Celinowi.
          - Plan jest taki. Mat wyłączasz barierę, a ja i Celin wskakujemy na tył bestii i kładziemy bombkę. Jasne? - odpowiedział.
            - Jasne - Odpowiedzieli wszyscy zgodnie i nikt nie zaprotestował.
            - Na trzy Mat . . . Raz . . . Dwa . . . Trzy - W jednej chwili brama zgasła, Celi i Mira wskoczyli na czarne pająki za nim te zdążyły się zorientować, co się dzieje?  Położyli bombkę na ich kokonach i zeskoczyli z niech, a wszyscy biegiem, szybko uciekli od tamtego miejsca. Włożyli okulary i spojrzeli na wybuch pająków.
          - Super. Kocham eksplozje! - wykrzyczał zachwycony Włoch i prawie podskoczył z radości.
           - No Ven wy sprawcie tą drugą elektrownie, Niech Mat i Frans sprawdzą trzecią, my jesteśmy blisko przy tej pierwszej to ją sprawdzimy okej?
           - Nie ma sprawy szefie jak coś będzie nie tak to zadzwonimy - Odpowiedziała ciepłym i sympatycznym głosem.
           - Dobra to do roboty - Odpowiedział i rozłączył się. Weszli do ciemnego opuszczonego pomieszczenia, gdzie jedyne światło było dostarczane przez potłuczone okna. Paląc papierosa zaczęli się rozglądać po dużym pokoju, który tak dobrze znali.
         - Szafie, odpowiesz mi na pytanie? - Spytał Celin idąc w prawo i rozglądając się po zniszczonych kanapach, krzesłach, stolikach, uschniętych roślinach, wybitych szybach czy niszczącym się tynku.
           - Możesz zadać, odpowiem, albo nie - odpowiedział Mira i odsunął kanapę zaglądając za tył, ale po za karaluchami, które przeżyją wszystko. Nic ciekawego nie znalazł.
Celin przez chwile się zastanawiał po czym powiedział.
         - Czemu nie powiesz Saszy, co do niego czujesz? - spytał i zaglądnął pod spód lady.
To pytanie zszokowało Mire, który staną i przez chwile zastanawiał się czy dobrze usłyszał, a kiedy utwierdził się w tym przekonaniu zastanowił się, co ma temu dzieciakowi odpowiedzieć.
          - Widzisz . . . Em . . . To nie takie proste . . . em . . no wiesz - jąkał się, zażenowany tym, co mówi. Szli korytarzem i dotarli do starzejących się schodów, poręczy nie było, a gdzie nie gdzie były dziury, w które łatwo było wpaść.
           - Czemu nie jest proste? - Jasny blondyn drążył temat.
           - On nienawidzi homoseksualistów . . . brzydzi się nimi - Odpowiedział i westchnął. Wreszcie to powiedział i przez chwile zrobiło mu się lżej.
            - Przykro mi - odpowiedział Celi i spuścił głowę - Mira patrz! - Podbiegł do przewróconej kanapy i zepchnął ją z białego worka. Otworzył worek z Mirą i rozpruł go. Był to niski, grubszy facet. Bogato ubrany, lekko łysawy. Miał poderżnięte gardło
              - Bestie? - spytał siedemnastolatek.
               - Tak bestie, ale ludzkie - odpowiedział Mira i zadzwonił po swoich Łowców - Przybiegajcie do nas. Znaleźliśmy coś ciekawego - odpowiedział i rozłączył się patrząc na ciało.
          

2 komentarze:

  1. No i jest poprawka formy! Jak kocham na takie rzeczy patrzeć :3 Ale:
    - w epice liczby piszemy słownie, czyli musisz męczyć się z zapisaniem 29434 słownie. Ja robię sobie wyjątki od tej reguły i duże liczby (np. kilkudziesięciu tysięcy) oraz godziny zapisuję liczbami. Tak, wiem, leniem jestem xd A tego, tej regule nie podlegają roki - je zapisujemy normalnie.
    - " - No Ven wy sprawcie tą drugą elektrownie, Niech Mat i Frans sprawdzą trzecią, my jesteśmy blisko przy tej pierwszej to ją sprawdzimy okej?" - Z Ven ma sprawdzać drugą elektrownie? No i z kim Mira? Nie zapisałeś tego xd A jak zapisałeś, to przepraszam. Debilem jestem i mogę nie zauważyć xd
    - "Celi i Mira wskoczyli na czarne pająki za nim te zdążyły się zorientować, co się dzieje?" - A po cio tu pytajnik? Kropeczka wystarczy xd I "zanim". Można zapisać "za nim", ale wtedy to oznacza, że coś jest za jakimś osobnikiem płci męskiej xd
    - przecinka nie stawiamy przed: i, oraz, ani, ni, lub, bądź, albo, czy. Chyba, że się powtarzają. Wyjątek w zdaniach złożonych - tam musisz rozdzielać każde orzeczenie.
    - partykułę "by" można pisać łącznie z czasownikiem ("czytałby", ale oczywiście może być osobno. Jednak razem, według mnie, lepiej się czyta.)
    - "Nie ma sprawy, szefie, jak coś będzie nie tak to zadzwonimy" - a tak się robi, jeśli imię/ksywka osoby, do której się zwracamy, jest w środku wypowiedzi.
    A teraz coś przyjemnego:
    *czyta opis Sashy*
    ...
    O_o
    DAJ MNIE GO!!! Cudo~ *topi się* Nie dziwię się Mirze, nie dziwię...
    Zaczyna robić się ciekawie. Wiesz, że lubię takie klimaty? Nie? No to teraz wiesz xd Idę czytać dalej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przy tej notce znalazłam jednego kwiatka:
    "Otworzył worek z Mirą i rozpruł go." - to zabrzmiało tak, jakby rozpruł Mirę, a nie worek xD
    Chciałam napisać jeden długi komentarz, jak ogarnę całość, ale mogę o tym kwiatku zapomnieć, więc wolałam zamieścić go teraz.

    OdpowiedzUsuń