Dzień nastał
bardzo szybko. Mira wrócił do krypty, która była pusta. Czuł się ciągle
obserwowany i chodził z jednego kąta do drugiego. Czuł jak ceny czas przecieka
mu przez palce. Ciągle myślał o wszystkich wydarzeniach, które tak krótko się
wydarzyły. Chciał sobie przypomnieć zagadkę, która mogła go doprowadzić do
czarnego kruka. Teraz chociaż wiedział jak nazywa się jego wróg. Jeszcze raz
spojrzał przez okno w swoim pokoju i dojrzał poruszającą się osobę na łące. Nie
był to zając ani żadna sarna, bo one istniały jedynie w książkach dla dzieci.
Blondyn złapał pistolet w dłoń i odsunął się od okna powoli nie spuszczając
wzroku z zdobyczy. Powoli wycofywał się do tyłu i ostrożnie stawiał każdy krok.
-
Uciekaj Mira – Usłyszał ten bardzo znajomy mu głos. Zacisnął
mocniej rękę na broni i instynktownie zaczął uciekać.
Wciąż nie rozwiązał zagadki, skąd się biorą te roboty, ale
miał nadzieje, że w przyszłości się dowie.
Metalowe blaszane kobiety, który jedyny akcent kolorowy to miały
czerwone paznokcie stanęły przed nim w kółku z rękoma na biodrach i zamkniętymi
oczami. Kiedy je otworzyły Mira był pewny, że bez walki się nie obejdzie.
-
Jak ci się podoba Mira moje wojowniczki? – spytał jeden z
robotów.
-
Bardzo kruku walcz, a nie gadasz! – Krzyknął i zaatakował
pierwszy, co oczywiście było jego problemem. Został odepchnięty przez
pierwszego robota i wpadł na bota za nim.
-
A! – krzyknął z bólu, kiedy żelazna ręka uderzyła go w plecy.
Upadł na kolana i podtrzymywał się rękoma, żeby nie upaść. Oddychał głęboko i
podniósł się z ziemi na drżących nogach.
Wziął broń z ziemi i wyprostował się. Wojowniczki nie
atakowały go tylko odpierały ataki. Przywódca łowców nie wiedział, co one mają
na celu, ale raczej powinien sobie pomyśleć, że to nie roboty mają cel, a
czarny kruk, który sprawnie wykorzystywał najnowszą technologię.
-
Jaki masz cel kruku? – spytał okręcając się do koła i patrząc
na sufit tak jak by coś miało się tam wyświetlić czy pojawić.
-
Ty wiesz Mira, ale nie
dopuszczasz do siebie tej informacji – odpowiedział przez jedną z wojowniczek.
-
Co masz na myśli? – nagle boty zniknęły i został tylko śmiech
i napis na ścianie.
,,Odpowiedzi szukaj w źródłach Alińskich’’
Nagle
zadzwonił Iphon Miry. Od razu sięgnął do spodni i odebrał telefon.
-
Mira przy telefonie? – spytał siadając na ziemi ze zmęczenia.
-
No Mira, gdzie jesteś mamy robotę – odpowiedział Ivil po
drugiej stronie. Blondyn się zdziwił, że do niego zadzwonił.
-
Ivil? – spytał tak jak by chciał się upewnić.
-
Tak to ja zabito kolejnego milionera. To jakaś plaga
przyjeżdżaj – odpowiedział po drugiej stronie.
-
Gdzie mam przyjechać? – spytał wstając i otrzepał czarne
spodnie z kurzu.
-
Do źródeł Alińskich – odpowiedział, a blondyn przez chwilę
wstrzymał oddech.
-
Już jadę – odpowiedział i rozłączył się chociaż Ivil chciał mu
coś jeszcze powiedzieć.
Źródła
Alińskie – Miejsce relaksu i uspokojenia wielu bogatych ludzi. W końcu biedotę
nie jest stać na grzanie się w termach. Bajorka wyrobione z ziemi z gorącą wodą
są miłym relaksem po dniu spędzonym w wodzie. Mile wyglądające panie o rasie
Azjackiej usługiwały milionerom podając drinki i robiąc masarze. Masaż stopami
i różne inne atrakcje, które sobie sam nawet Bóg nie odmówił. Źródła znajdowały
się na samym szczycie góry Martonel i na tą górę właśnie musiał wejść Mira sam.
Brakowało mu towarzystwa jego łowców, ale wiedział, że musi rozwikłać tą
zagadkę sam. Nie mógł ich narażać na walkę z tymi dziwnymi robotami.
Zaczął się wspinać pod górę i czekało go dobra godzina
wspinaczki. Słońce tutaj bardzo dobrze grzało i pewnie gdyby był na wakacjach
to by się cieszył, ale teraz to nienawidził wielkiego olbrzyma. Okropnie się
pocił i włosy przyklejały mu się do czoła. Przymknął oczy i szedł dalej dysząc,
a serce mu mocno biło. Rzadko wchodzi pod górę i teraz wiedział, że przy
następnym treningu jego łowcy będą wchodzić pod górę Martonel i to będzie
najlepszy trening jaki będą mogli mieć.
Szedł
tam dłużą chwilę i marzył o chwili odpoczynku, ale jak widać los lubi utrudnić
ludziom życie i szczególnie upatrzył sobie utrudnianie życia szefowi Łowców.
Niespodziewanie do uszu bruneta doszło warczenie jak by pasa, ale sto razy
mocniejsze i straszniejsze. Mira odwrócił głowę w bok i dojrzał wilka. To było
dziwne, bo ostatni raz widział wilka, kiedy był dzieckiem i dobrze pamiętał
noc, kiedy przed nimi uciekał.
Miał w tedy zaledwie siedem lat, był małym blondynem, który
spakował swój plecak w misia, kocyk, butelkę wody i bułkę i wyszedł uciekając
od puszczającej się matki i pijącego ojca. Szedł tak w nocy polanką i jedyne,
co przyszło siedmioletniemu dziecku do głowy to udanie się na przystanek
autobusowy. Był ubrany w niebieskie szorty oraz biały pod koszule. Na to miał
jaśminowe ponczo i w klapkach szedł leśną ścieżką. Dorosły to by się bał, ale
małe dziecko nie zdaje sobie sprawy z niebezpieczeństwa jakie czyhają na
bezbronnego chłopca w ciemnym lesie. Mire bolało już ramiona od niesienia
plecaka, był głodny i chciało mu się usiąść wreszcie. Znalazł polankę, która
jako jedyna była oświetlona przez księżyc i żaden konar drzewa nie
zasłaniał księżycowi rzucanie na
polankę swojego blasku. Chłopiec usiadł na miękkiej trawie lekko wilgotnej od
deszczu, który spadł przed ucieczką chłopca i wyjął z plecach bułkę oraz wodę.
Zaczął jeść i pić nie zdając sobie sprawy, że groźne drapieżniki go obserwują.
Blondyn jadł niczego nieświadomy, a wilki już okrążały polanę, a z ich
warczących pysków leciała ślina. Kły się mieniły w blasku księżyca, a w oczach
można było zobaczyć głód i wściekłość. Mira usłyszał szelest gałęzi i
przeżuwając kawałek bułki spojrzał w bok. Dojrzał wysokiego osobnika o czarnej
sierści. Widział w ich oczach szaleństwo i za pewne gdyby nie małe gałązki na
które nadepnął nie zdał by sobie sprawy, że zaraz się te wygłodniałe zwierzęta
rzucą się na niego. Szybko poderwał się z trawy i ruszył zostawiając wszystko
na polanie. Teraz liczyło się tylko jedno, żeby przeżyć i uciec tym bestią.
Dorosły wiem, że jak coś ucieka to zwierze od razu to goni, więc jak na jakiś
magiczny gwizdek zwierzęta popędziły biegiem za chłopcem. Zaczęły go gonić
watahom i dzięki wyczulonemu nosowi szybko odgadywały, gdzie podąża chłopiec.
Każdy ich ruch i zachowanie było dokładnie przemyślane. Niestety mały chłopiec
nie mógł powiedzieć tego samego o jego ucieczce. Serce mu podeszło do krtani, a
żołądek się ścisnął. Jego umysł jak by opuścił ciało w ogóle nie analizowało
zaistniałej sytuacji. Klapki utrudniały mu ucieczkę i manewry między drzewami
więc zdjął je i rzucił za siebie. Myślał jak to dziecko, że to pomoże, ale
niestety nic z tego wilki złapały w pyski klapek i przegryzły go na pół.
Zgniotły go jak drwal rąbał drewno. Nie było szans, żeby zostały w całości.
-
Pomocy! – Krzyknął w głąb lasu chłopiec. Nogi zaczynały go
boleć i coraz mniej miał sił na szybki bieg. Czuł, że jeśli teraz jakoś ich nie
zgubi to go dopadną i rozszarpią.
Czuł, że w tej sytuacji jest sam i nikt o tej godzinie nie
spaceruje po lesie. Wybiegł z lasu i zatrzymał się przed urwiskiem. Woda
uderzała o skały, a piana sięgała bardzo wysoko. Blondyn nachylił się nad
urwiskiem, ale szybko się cofnął odwracając do bestii. Okrążyły go i po woli
zbliżały się do chłopca. Siedmiolatek odsuwał się coraz bardziej. Podświadomie
miał nadzieje, że zaraz się obudzi i znajdzie się w swoim zniszczonym łóżku,
ale nic z tego. To nie był sen, a brutalna rzeczywistość. Dziecko zamknęło oczy
i pozwoliło, żeby łzy spływały po policzkach. To był jego koniec i teraz czekał
na niego. Nie było wyjścia, jak by skoczył to i tak był jego koniec. Nie miał
wyjścia ani żadnej ucieczki więc wolał zginąć tak niż w jakiś morskich
głębinach. Czekał na śmierć i okropny ból po ugry zięciach, ale nic go nie
spotykało po długim czasie. Przestraszone dziecko otworzyło swoje oczy i
spojrzało z zabite zwierzęta, które na boku leżały martwe, a z ich szyi leciała
krew. Ostre cięcie zostało zadane przez jakąś broń, ale chłopiec nie wiedział
przez, co. Nie wiedział też kto to zrobił.
-
Jesteś bezpieczny, ale następnym razem nie będzie tak kolorowo
– odpowiedział wysoki mężczyzna o ciemnej czuprynie ubrany w czarne spodnie i
białą koszulę. Lekko rozpiętą, w ręce trzymał guandu, a obok niego stał
chłopiec. Był w wieku Miry i miał czarne włosy do ramion. Trzymał za rękę
mężczyznę i patrzył dużymi oczyma na blondyna.
-
Kim pan jest? – spytał Mira przestraszony i z łzami w oczach.
-
Ucz się Mira, walcz, a kto wie może, kiedyś stoczysz ze mną
walkę – odpowiedział i odszedł z dzieckiem w głąb lasu.
-
Ej! Zaczekaj! Skąd znasz moje imię! – Pobiegł za nimi, ale już
ich nigdzie nie było. Jak by się rozpłynęli w nocy.
Zaczął się rozglądać do koła i dojrzał na ziemi leżący
pistolet. Wziął go w dłoń i podniósł do góry. To w tedy zrozumiał, że miał tej
nocy wiele szczęścia, ale jeśli chce przeżyć musi sobie poradzić jakoś. Musi
sobie poradzić sam.
Kiedy się
ocknął z swoich wspomnień zobaczył małego szczeniaka. Wilka nigdzie nie było. Przez
chwilę miał dziwne uczucie jak by to miał być jakiś znak. Nie na darmo się mu
przypomniało akurat teraz ucieczka przed wilkami. W tedy miał siedem lat i nie
zwracał uwagi na szczegóły, ale teraz był o wiele starszy i wiedział, że coś w
tym chłopcu było nie tak. Kogoś mu przypomina i zawsze, kiedy rozmawiał z
Ivilem miał dziwne uczucie jak by gdzieś go już widział. Koniecznie musiał się
dowiedzieć wszystkiego o nim. Bo uroda mu nie wystarczy, żeby zabajerować
blondynem, nie w tych czasach w jakich żyje.
Jak na zawołanie zadzwonił Iphone blondyna. Wyjął go z
dżinsów i odebrał idąc dalej.
-
Mira? Gdzie ty jesteś? – spytał zdenerwowany brunet, który
palił papierosa przed termami.
-
Idę właśnie – odpowiedział.
-
Idziesz? Nie wierze w ciebie łowco – odpowiedział z ironią w
głosie i zażenowaniem.
-
Ivil mogę się ciebie o coś spytać? – zapytał i wszedł, aż na
szczyt i odetchnął z ulgą, że wreszcie wszedł pod tą górę śmierci.
-
Tak zadaj mi je – odpowiedział czarnowłosy wyłączając swojego
najnowszego Iphona i tym samym zakończył rozmowę na telefon.
-
Kim był twój ojciec? – spytał, a czarnowłosy szerzej otworzył
swoje czarne jak dwa węgielki oczy. Nie spodziewał się tego pytania o nie i nie
wiedział, co ma odpowiedzieć.
Ale nic nie musiał odpowiadać, bo Mira już wiedział, że ta cała historia
w którą został wpakowany nie dotyczy tylko i wyłącznie niego i czarnego kruka.
Ivil miał też swoje za uszami i blondyn wiedział, że teraz ich współ praca
będzie musiała być na zupełnie innych warunkach niż do teraz.
Dzieje się, dzieje. Mira ma towarzystwo i stworzyło nam się ciekawe trio. Ayo lubi takie rzeczy i Ayo pada na ryj, więc nie wie, co jeszcze napisać. Ayo bardzo przeprasza.
OdpowiedzUsuńA co do błędów... Ali, musisz przeczytać kilka razy ten tekst i sam wyłapać błędy. Może nie dzisiaj, ale jutro powinieneś je odnaleźć. Mogę Ci tylko powiedzieć, że musisz poszukać synonimy do "i". Ale tak czy siak - jest już lepiej.
Dużo weny życzę