***
Nie sprawdziany nie bijcie za błędy
Noc, miasto nocą było ciche i bardzo skryte, pozbawione ludzi, wręcz wymarłe. Puste ulice, gdzie słychać było czasem puszke, pchaną przez wiatr, która obijała się o ziemie. Latarnie postawione daleko od siebie, dające ledwe światło. Ulica biedoty nie była zbyt bezpiecznym miejscem w noc, kiedy to różni kryminaliści wychodzili z domu, jak wilki na łowy. Mira lubi takie miasto ciche i spokojne, kiedy może pomyśleć, ale to nie znaczy, że długo nacieszy się tą ciszą, bo równo o 22 otwierają lokale clubowe, drinki, głośna muzyka i tłum ludzi. Łowcy lubią się bawić w końcu są młodzi, bez partnerów i dzieci. Sobota to jedyny czas, kiedy mogą się wyszaleć.
- Mira idziemy? - spytała Ven ubrana w szorty i białą koszulkę, do tego koszula w krate. Jej piersi były prawie na wierzchu, a szorty prawie zastępowały jej majtki. Brunet spojrzał na nią i uśmiechnął się pod nosem.
- Dla kogo się tak ubrałaś? - spytał, wracając do patrzenia przez okno.
- Dla nikogo, to jak idziemy? - zapytała go lekko zawstydzona pytaniem Miry.
- Tak idziemy - Szef z uśmiechem nałożył skórzaną kurtkę i wyszedł ze swojego pokoju pierwszy.
Na dole przed wyjściowymi drzwiami z krypty stali już gotowi Celin, Frans, Mat i Klemes. Brakowało tylko Ven i Miry.
- Nareszcie - westchnął Celin z ulgą, że wreszcie mogą iść do klubu.
- Wszyscy są? Wszystko mamy? - Brunetka rozejrzała się po korytarzu tak jak by nagle coś ważnego miało jej się rzucić w oczy.
- Tak mamy wszystko, wychodzimy - Klemens złapał za klamkę otwierając drzwi i wychodząc z tajnej krypty.
Była by tajna gdyby nie to, że po za łowcami o jej położeniu wiedziała jeszcze jedna osoba, która nie powina wiedzieć.
Klub ,,Czary Mary" Co sobote najbardziej popularny klub. Duży budynek z podziałem na loże Vip do której wchodziłeś bez kolejki, drinki, muzyka i miejsce do siedzenia. W klubie znajdowały się cztery rodzaje biletów wejściowych. Oczywiście Łowcy mieli najlepszy rodzaj biletu o nazwie ,,Loża Królowej Śniegu".
Weszli od razu do klubu, a wysoki i młody kelner podał im od razu drinki. Zostali zaprowadzeni na górne piętro, które było magicznie zrobione. Na lodowy pokój, lekko zimny i cały biało - błękitny. Łowcy usiedli na białej, skórzanej kanapie przy stoliku, który został wykuty z lodu.
- Zawsze jak tutaj przychodzimy zachwycam się tym pokojem, chociaż je znam - odpowiedziała Ven zauroczona wnetrzem loży.
- Bo jesteś kobietą, a kobiety zachwycają się byle czym - Sprostował Mat, który jak zawsze powiedział coś kobiecie czego nie powinien.
- Bo zaraz zjesz swoje okulary! - wykrzyczała wściekła i zła na swojego kolege po fachu.
Ven i Mat się kłócili wymieniając między sobą coraz ostrzejsze słowa, ale Mira w ogóle nie wsłuchiwał się w ich kłótnie. Myślał zupełnie o czym innym. Myślał o Ivilu, kiedy czarnowłosy mignął mu przed oczyma na dole, gdzie tłum ludzi tańczył na parkiecie przy kolorowych światłach i głośnej muzyce. Blondyn zerwał się z kanapy i zbiegł po lodowych schodach na parkiet. Jego przyjaciele spojrzeli po sobie w ogóle nic nie rozumiejąc i podbiegli do barierek patrząc zaszokowani na swojego szefa.
- Co mu odbiło? - Spytał Celin przypatrując się ciemnemu brunetowi, który sprawnie omija tańczących ludzi.
- Nie wiem, ale ostatnio dziwnie się zachowuje - Stwierdził Frans oczywisty fakt, który wszyscy widzieli.
- Marwie się o niego- Powiedziała Ven i patrzyła z góry na parkiet ze smutkiem w oczach.
Tym czasem Mira wbiegł na zaplecze i rozejrzał się po szarym korytarzu lekko zniszczonym i ciemnym. Zauważył czarne włosy, które migneły mu przed oczami i poczuł zapach migdałów. Wiedział, że to on i jeszcze bardziej przyśpieszył.
- Mira tutaj - Usłyszał jego głos i skręcił w lewo szybko biegnąc. - Tutaj - Biegł za głosem kręcąc się tak właściwie w kółko. Czuł ekscytacje, że go słyszy i jakąś nieopisaną radość.
- Ivil! Ivil!
- Mira tutaj - Zatrzymał się przed drzwiami i z wielką ekscytacją je otworzył, ale przed nim nie pojawiło się, wyjście, wejście, pokój czy nawet korytarz. Można to nazwać ślepszym zaułkiem, bo przed twarzą Miry pojawiła się ściana, a na niej napisane krwią.
,, Łowcy tutaj Ha,ha, ha!"
- Mira! Mira! - Ven staneła i zasłoniła rękoma swoje malinowe usta.
Blondyn spojrzał na przestraszą dziewczynę chociaż sam był przejęty.
Impreza bardzo szybko skończyła się tej nocy. Łowcy rozkazali wyjść wszystkim ludzią z klubu i zajeli się napisami. Smsy to jedno, ale krew na ścianie to drugie.
- Może to jest ukryte przejście? - spytał Mat dotykając czubkami palców ściany.
- Mat zbadasz próbki krwi, Frans zrób zdjęcia, Klemens i Celin rozwalcie tą ściane, coś za nią musi być - wydał rozkazy brunet myśląc intensywnie.
- Tak jest! - odpowiedzieli wszyscy zgodnie.
Próbki krwi pobrane, zdjęcia zrobione i zabrali się za rozwalanie ceglanej ściany. Klemens z Celinem przynieśli dwie bomby wielkości doniczki i przyczepili przyssawkami do ściany. Nastawili na minute odchodząc.
- Nie tak szybko dzieci - Wszystkie drzwi i okna się zamkneły, włączyło się światło i alarm.
- Mira coś jest nie tak! - Wykrzyczała Ven i staneli patrząc na górę.
Rozdzwonił się Iphon Miry. Wyjął go z kieszeni czarnych dżinsów odbierając.
- I jak się bawisz Mira? - spytał głos po drugiej stronie.
- Kim ty do jasnej cholery jesteś? - spytał rozglądając się do okoła. Jego Łowcy nigdy nie byli tak przerażeni jak dzisiaj.
- Zabawmy się Mira, ja będę Łowcą, a wy zwierzyną - Odpowiedział, ale z tego bełkotu Mira nic nie rozumiał - Macie minute na znalezienie wyjścia albo zabiją was moje roboty lub wasza bomba - Miał niski i wyraźny głos, Mira go gdzieś już słyszał, ale nie miał zielonego pojęcia, gdzie.
Trzy . . .
. . . Dwa . . .
. . . Jeden . . .
. . . Start!
Z sufitu spadli metalowi jeźdzy na koniach i zaczął się wyścig. Łowcy stali się . . . zwierzyną.